Po ostatnim gwizdku w Lublinie odbyła się tradycyjna, pomeczowa konferencja prasowa. Spotkanie, w którym zespoły Motoru i Bruk-Betu podzieliły się punktami, skomentowali obydwaj szkoleniowcy. Głos początkowo zabrał trener gości, Marcin Brosz, a następnie – reprezentujący gospodarzy Mateusz Stolarski. Marcin Brosz (Bruk-Bet Termalica): Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, gdzie przyjeżdżamy. To trudny teren, bardzo wymagający. Motor […]
Po ostatnim gwizdku w Lublinie odbyła się tradycyjna, pomeczowa konferencja prasowa. Spotkanie, w którym zespoły Motoru i Bruk-Betu podzieliły się punktami, skomentowali obydwaj szkoleniowcy. Głos początkowo zabrał trener gości, Marcin Brosz, a następnie – reprezentujący gospodarzy Mateusz Stolarski.
Marcin Brosz (Bruk-Bet Termalica): Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, gdzie przyjeżdżamy. To trudny teren, bardzo wymagający. Motor Lublin ma też ciekawy i interesujący zespół. Rozwija się z roku na rok, więc tym bardziej cieszyliśmy się na to spotkanie.
Pierwsza połowa to smutek dla nas. Nie tak planowaliśmy rozpocząć to spotkanie, naszą grę – i nie chodzi tylko o sam wynik, ale też o nasze zachowania na boisku. Niewystarczająco dobrze funkcjonowało stwarzanie sytuacji.
Druga połowa jednak była odwrotnością. To był uśmiech, to była radość. Pokazaliśmy to, do czego dążymy i co trenujemy. Potrafiliśmy to zrobić nawet na tak trudnym terenie, z wymagającym przeciwnikiem. Cieszymy się z tego bardzo, ale naszym celem jest dobre 90 minut, a nie tylko 45.
W drugiej części na boisko weszli zawodnicy, którzy niedawno do nas dołączyli – i reakcja była dobra. Zwiększa się rywalizacja w drużynie. Krok po kroku stajemy się coraz lepszym, coraz bardziej stabilnym zespołem. Osiągamy dobrze rozumianą przewidywalność: z boku widać, jak Termalica chce grać. Wciąż sporo pracy jednak przed nami.
Nieczęsto używam statystyk, ale sprawdziłem je sobie przed wejściem na konferencję prasową. Według nich Motor miał jedną stuprocentową, dobrą okazję – my zaś siedem. Wiadomo, że statystyki statystykami, mają swoje wady, ale warto mieć je na uwadze.
Prawdą jednak jest też to, że pierwsza połowa mogła tak naprawdę zamknąć mecz. Bez dwóch zdań wtedy nie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Druga połowa była jednak dużo bardziej wyrównana. Po bramce mieliśmy swoje sytuacje, ale w końcówce to duża ofiarność moich zawodników spowodowała, że nie straciliśmy na 1:2. Myślę, że to był bardzo ciekawy mecz dla kibiców i wiele się w nim działo.
Mieliśmy swój plan i chcieliśmy zagrać odpowiednim poziomie nie tylko jedną połowę, ale dwie. Nie chcę się powtarzać w tym temacie. Natomiast musimy też docenić przeciwnika. Tak, jak powiedziałem na wstępie – Motor jest zespołem bardzo dobrym. Ma wiele atutów. Przygotowanie do meczu to jedno, ale w jego trakcie wszystko jest szybsze, może zdarzyć się coś nieprzewidywalnego. Mecz jest meczem. Nasze przygotowanie jest tylko symulacją, próbą jak najlepszego przewidzenia tego, co może nas czekać.
Zawodnicy, którzy weszli w drugiej połowie, pokazali, że są w stanie odwrócić wynik meczu. Krok po kroku na każdą pozycję wywierana jest presja. Cieszy mnie ta rywalizacja.
Mateusz Stolarski (Motor Lublin): Sami sobie zgotowaliśmy ten remis. Grając dobre spotkanie – poza 10 minutami drugiej połowy, kiedy Termalica wyrównała – nie zamknęliśmy meczu.
Daliśmy szansę na nieprzewidzianą sytuację meczową: na to, by przeciwnik miał swój moment. To był ich dobry moment, trzeba przyznać, że trener Brosz dokonał udanych zmian. Mimo to jednak to właśnie my mogliśmy wygrać ten mecz – w końcówce Fabio Ronaldo miał piłkę wystawioną na jedenasty metr boiska.
Graliśmy dobre spotkanie, w którym dużo się zgadzało. Nasz plan do pewnego momentu wychodził dobrze, bo mieliśmy kontrolę. Jeśli jednak nie zamykasz meczu, nie dobijasz rywala, to nie zawsze wygrywasz. Szacunek dla Termaliki za powrót do gry: to ciekawie budowany zespół, ma bardzo dobrego trenera. My jednak nie jesteśmy zadowoleni z punktu.